sobota, 20 lutego 2010

What goes around...comes around

Cóż za wieczór...Czy mieliście kiedyś taki moment, że w jednej chwili wróciła niechciana przeszłość? Czyściłam dziś skrzynkę mailową. Nie przypuszczałam, że mam w niej tyle śmieci, tyle starych wiadomości. A wśród nich zdjęcia...zdjęcia człowieka, który zdeptał moją naiwną wiarę w ludzką uczciwość, poświęcenie, wiarę w to, że ktoś może mnie kochać bez względu na moje wady, kompleksy, że ktoś nie będzie chciał mnie zmieniać, bo jestem "wystarczająca". To są emocje, których nie ogarniam i których się boję, mimo tylu lat. Boję się siebie w takich momentach.
Może powinnam zamieścić jego zdjęcie, jako list gończy? Ostrzeżenie? Uważajcie, bo ten człowiek Was zniszczy?
Życzę mu wszystkiego najgorszego!
Wpis opatrzony będzie niespodziewanie piosenką niejakiego Justina T. Trudno, cóż poradzić, że jest adekwatna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz