środa, 22 września 2010

O rodzicach

Dziś mija 26. rocznica ślubu moich rodziców (nawiasem mówiąc - jestem dzieckiem nocy poślubnej;P). Kiedy sobie pomyślę, że można z kimś przeżyć tak szczęśliwe 26 lat, zaczynam się zastanawiać, jaki jest patent, sposób, rozwiązanie, by móc stworzyć tak długotrwały związek.
Racjonalnie rzecz ujmując - moi rodzice do siebie totalnie nie pasują. Mama jest osobą niezwykle opanowaną, która potrafi znaleźć rozwiązanie z każdej patowej sytuacji; ma silny charakter, ale nie dominujący; jest niezwykle mądrą życiowo kobietą. Kompromis, porozumienie są dla niej najważniejsze i nie boi się wyzbyć dumy, by uszczęśliwić siebie i innych. Tata z kolei jest niesamowicie uparty i bardzo łatwo się obraża. Jest bardzo zamknięty w sobie, nie lubi rozmawiać o uczuciach, a już okazywanie ich publicznie w ogóle nie wchodzi w grę. Jest nieufny, zdystansowany, a jednocześnie czasami zachowuje się jak bezbronne dziecko w pułapce bez wyjścia.
Takie połączenie nie powinno się udać. Mam czasami wrażenie, że oboje byliby szczęśliwsi z innymi partnerami. Mam na to swoją teorię. Ale oni, mimo takich różnic, nadal tworzą w miarę zgraną parę. Nie ma sielanki, nie ma ideału... Wiele bym zmieniła w ich wzajemnych relacjach. Ale to jest tylko moje zdanie. Wydaje mi się, że im trochę zazdroszczę, bo te różnice nie przesłoniły perspektywy szczęścia, które ich czekało, wspólnego życia. No i pojawiłam się ja;]

Życzę sobie (i innym), bym spotkała kogoś, kto nie będzie próbował mnie zmieniać, mimo że daleko mi do ideału, nie będzie wytykał moich niedociągnięć; będzie pragną dzieci tak samo jak ja (zauważyłam, że mówienie o dzieciach w towarzystwie mężczyzn sprawia, że wyglądają, jakby chcieli uciec jak najdalej...). I zrozumie ból, fizyczny ból, z którym się zmagam codziennie. Takie mam marzenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz